wtorek, 22 września 2015

"Ekspozycja" Remigiusz Mróz


Pierwsze zdania "Ekspozycji" wybuchają w naszej głowie, sieją spustoszenie, urywają nam wszystkie członki, za pomocą których bylibyśmy w stanie wstać z fotela, kanapy, krzesła czy łóżka, aby odłożyć książkę. Pozostawiają nas z jednym, jedynym pytaniem święcącym na tle pustki naszych myśli: "Ale jak to?"

Na krzyżu który zna chyba każde dziecko w Polsce, który od lat niezmiennie jest symbolem naszej zimowej stolicy - Zakopanego, odnalezione zostaje rozpostarte nagie ciało mężczyzny. Nie ma żadnych śladów, aby ciało było uszkodzone, nie ma śladów walki, na pierwszy rzut oka wszystko wskazuje, że nieszczęśnik sam zgotował sobie ten tragiczny los.

Dochodzenie prowadzi niepokorny komisarz Forst, który szybko odnajduje niezbity dowód, iż mamy do czynienia z morderstwem i to najprawdopodobniej z seryjnym zabójcą. Niestety nie dane mu będzie rozwikłać tej zagadki zgodnie z wszelkimi procedurami, gdyż zostaje odsunięty od śledztwa. Z pomocą popularnej dziennikarki telewizyjnej, podejmuje się podjąć śledztwo na własną rękę.

"Ekspozycja" w miarę rozwoju akcji nie obniża lotów. Szybka zmiana scenerii i jesteśmy w Krakowie, odnajdujemy kolejne poszlaki - wszystko sprawnie, logicznie i bez naciągania. Podążamy więc dalej w kierunku Białorusi, gdzie czekać ma na nas kolejna porcja niebywałych emocji. I tu zaczyna mi delikatnie rzednąć mina. Mróz zaczyna opisywać wydarzenia, które z powodzeniem mogłabym zobaczyć w amerykańskich filmach akcji i to nie koniecznie tych oscarowych. 

Gdy nasi bohaterowie zostają postawieni w sytuacji z pozoru bez wyjścia (mam tu na myśli rosyjskie więzienie o zaostrzonym rygorze), wiem że za chwilę rozstrzygnie się kwestia geniuszu Mroza. Albo uda mu się nas, czytelników zadziwić, zszokować i w sposób, który nikomu nawet nie zaświta w głowie wyciągnąć Forsta z tarapatów, albo schrzani całą koncepcję serwując nam niestrawny fragment pełen nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności i  bijatyk w stylu "zabili go i uciekł". Niestety jak dla mnie do czynienia mamy z tym drugim rozwiązaniem. Powoli główny bohater zaczął jawić mi się jako nasz polski Steven Seagal, Jean Claude van Damme, lub nawet Chuck Norris. Nie zdziwię się bardzo, gdy za kilka miesięcy zobaczę go w reklamie popularnego banku. 

Pochwalić szczególnie muszę autora za niezmiennie wspaniały styl. Czyta się jego książki z zapartym tchem. Chociaż jak do tej pory znam jedynie "Kasację" i "Ekspozycję", nie zawiodłam się na żadnej z nich jeśli chodzi o dobra zabawę w trakcie lektury. Widać też ogrom pracy włożonej w tworzenie tej historii. Wiedza na temat prehistorycznych zwojów, a także ta z bliższej nam czasowo historii, podana jest czytelnikowi bardzo dokładnie i profesjonalnie. Książka inspiruje do zadanie wujkowi Google kilku konkretnych pytań, na które jego odpowiedzi nawet w połowie nie są tak dokładne, jak wyjaśnienia zawarte w "Ekspozycji".

Podsumowując, jestem rozdarta, niby świetna lektura, ale spodziewałam się czegoś więcej. Wydaje mi się, że w pewnym momencie tarapaty Forsta przerosły autora i musiał wymyślić coś, cokolwiek, aby dalej pisać. Ciekawa jestem czy sam jest zadowolony z tego nieszczęsnego fragmentu, który tak bardzo mnie rozczarował.

Całą książkę ratuje jeszcze ostatnia strona, która zmusiła mnie do tego, że sięgnę po tom drugi cyklu, gdy tylko się ukaże.

2 komentarze:

  1. Mróz nam "wyrasta" na gwiazdę polskiej literatury popularnej :) Mam nadzieję, że każdą kolejną książką udowodni, że doskonale wie, do jakiego celu dąży. "Ekspozycja" jest jak na razie moją ulubioną pozycją.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Już myślałam, że tylko ja jestem wyjątkiem, bo wszyscy pieją nad tą książką z zachwytu, a mnie przytłoczył nadmiar akcji. Bardzo dobra powieść, ale moim zdaniem trochę autor przedobrzył.

    OdpowiedzUsuń