czwartek, 16 listopada 2017

"Spektrum. Leonidy" Nanna Foss


Opuszczamy na chwilę kraje anglojęzyczne, nie wyruszamy w egzotyczne podróże, nie przenosimy się w czasie, ani nie witamy w krainie wyobraźni. Jesteśmy w Danii, w jednej ze zwykłych szkół, z równie zwykłymi uczniami... Ale czy aby na pewno?

Szóstka znajomych w wieku między czternaście a szesnaście lat, którzy nie koniecznie wszyscy na wzajem pałają do siebie ciepłymi uczuciami, zostaje związana ze sobą dziwnymi nadprzyrodzonymi wydarzeniami. Wszystko zaczyna się, gdy w trakcie wizyty u samotnego astrofizyka, zostają porażeni tajemniczą mocą, wygenerowaną przez równie tajemniczy kompas. Na ich dłoniach pojawiają się ślady po oparzeniach, a wkrótce nastolatkowie odkrywają, że każde z nich zaczyna władać super mocami.

Dla kogo jest to lektura? Na pewno dla młodzieży, gdyż bohaterowie są w stosunkowo młodym wieku. Ale ja jako osoba dorosła, która lata młodzieńcze mam już za sobą, bawiłam się także bardzo dobrze w trakcie czytania. Myślę, że powieść Foss wypełnia pewną niszę w literaturze. Jest utworem zdecydowanie nie dla dzieci, ale także nie epatuje zbytnio gorszącymi zachowaniami wśród młodzieży. Owszem zdarza się bohaterom użyć niecenzuralnego słowa, ale nie nadużywają oni ani alkoholu, ani narkotyków, nie palą papierosów, nie dzielą się ze wszystkimi swoimi doświadczeniami seksualnymi.

Tak na prawdę widać, że wkraczają oni dopiero nowodorosłe życie, ale jedną nogą ciągle stoją w dzieciństwie. Jeżdżą na rowerach, odrabiają wspólnie zadania domowe, muszą tłumaczyć się rodzicom kiedy wrócą na obiad. Pierwsze miłości, zauroczenia - to jedynie spojrzenia, motylki w brzuchu, zakłopotanie w obecności tej drugiej osoby. W książce jest też niebezpieczeństwo i to całkiem poważne, a na koniec wcale nie wszystko będzie takie kolorowe i wesołe. 

Książka napisana jest bardzo przystępnym językiem. Dla mnie chwilami może nawet zbyt prostym, ale dla młodszego czytelnika, myślę że będzie idealnie. Niestety dla mnie, narracja prowadzona jest w czasie teraźniejszym, za czym osobiście nie przepadam, ale akcja jest na tyle pasjonująca, że wkraczając w świat rozgrywających się wydarzeń, zapominałam o konstrukcji zdań czy o doborze słów. Jedyne co mnie raziło, to bardzo częste używanie zwrotów w języku angielskim, wtrąconych w dialogi między bohaterami. Przypuszczam, że może to być naturalne dla współczesnej młodzieży duńskiej, ale dla mnie było to lekko dziwne. Dobrze przynajmniej, że większość sformułowań rozumiałam bez konieczności sprawdzania w przypisach.

Czytając książkę miałam bardzo dalekie skojarzenie z pewną bajką z dzieciństwa. Pamiętacie "Kapitana Planetę"? Grupa młodych ludzi, z których każde ma swoją indywidualna moc, a gdy działają razem mogą zdziałać jeszcze więcej. Każde o innym charakterze, zdarzają się więc między nimi tarcia, ale będą musieli nauczyć się sobie ufać.

Pierwsza część cyklu kończy się, a my z niecierpliwością czekamy co wydarzy się dalej. Ja na pewno sięgnę po kolejne części. Zwłaszcza że, autorka bardzo umiejętnie rozbudziła moją ciekawość.


1 komentarz:

  1. Właśnie skończyłam czytać i potwierdzam, że to książka dla młodzieży. Jutro u mnie opinia o niej na blogu. Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń