wtorek, 13 grudnia 2016

"Dziennik z podróży do Rosji" John Steinbeck


Johna Steinbecka chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Jego działa takie jak "Grona gniewu", "Na wschód od Edenu" czy "Myszy i ludzie" znane są na całym świecie. Ale drugi bohater tej książki Robert Capa dla mnie przynajmniej był obcy. Czego żałuję niezmiernie, jednocześnie ciesząc się, że udało mi się wreszcie zapoznać z jego pracami.

Robert Capa (z aparatem) i John Steinbeck
Steinbeck - pisarz, oraz Capa - fotograf tuż po zakończeniu II Wojny Światowej wyjeżdżają do sowieckiej Rosji, aby opisać ją z perspektywy zwykłego obywatela. Jest to czas początków zimnej wojny, kiedy to Amerykanie uważani są za wrogów Rosji, a Rosjanie wrogów Ameryki. Czego więc nasi podróżnicy szukają we wrogim im kraju? Na pewno nie tego, czego szukają wszyscy inni reporterzy, piszący wprost z Rosji.

Steinbeck bardzo mocno odcina się od wszelkich spraw związanych z polityką. Dlatego też, w książce nie znajdziemy ani słowa na temat stalinowskich zbrodni, prześladowania ludności czy szpiegowskich afer - żadnych aluzji, żadnych ukrytych znaczeń. Autor opisywać będzie jedynie to, co zostanie mu pokazane. A ponieważ oprowadzany był przez Rosjan, w książce mamy całkiem wesoły obraz ówczesnego Związku Radzieckiego.

Scenki z ukraińskiej wsi, powoli budzącej się do życia po przejściu frontu wojennego, ruiny Stalingradu, gdzie fabryki nie przestawały pracować pomimo długotrwałego oblężenia, wspaniałe krajobrazy orientalnej Gruzji, ze starożytnymi świątyniami, plantacjami herbaty i luksusowymi kurortami, a także monumentalna Moskwa uwielbiająca swojego wodza Józefa Stalina. Czy to tylko propagandowy obrazek, który starannie został wyreżyserowany i pokazany zagranicznym korespondentom? Tak i autor jest tego świadomy, ale nie komentuje, nie rzuca swoimi opiniami. Pisze tylko o tym co widzi. A widzi także ohydne socjalistyczne dzieła sztuki, widzi głupotę biurokratycznych procedur, widzi zakłamanie w obrazie przedstawiającym zachodnie kraje.

Jaka jest największa zaleta tej książki? Jej humor. Zdawałoby się, że temat podjęty przez autora będzie mocno dołujący, ale Steinbeck z niebywałą klasą podołał nieco drażliwej kwestii o której pisał. Z dystansem podchodził zarówno do socjalistycznego ustroju, jak i do siebie i swojego towarzysza w podróży. Historia opisana jest bardzo barwnym i lekkim językiem, a wydarzenia są zajmujące i budzące ciekawe. Prawdziwą wisienką na torcie są zdjęcia Roberta Capy. Dla nas Polaków niezbyt egzotyczne, wręcz przeciwnie, wzbudzające nostalgię i wspomnienia o naszych dziadkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz