Po literaturę pisaną przez autorów rodem z Ameryki Południowej zawsze sięgam z wielkim zapałem. Izabel Allende znam z jej doskonałej powieści "Dom duchów". Dlatego też, lekturę "Japońskiego kochanka" rozpoczęłam z wielkimi nadziejami na to, że czeka mnie uczta czytelnicza.
W domu spokojnej starości pracę rozpoczyna Irina Bazili, emigrantka z Mołdawii - młoda dziewczyna, która wiedzie podejrzanie samotne życie. Swoim ujmującym charakterem szybko podbija serca pensjonariuszy, a zwłaszcza Almy Belasco - zamożnej damy, która w Lark House zamyka się dobrowolnie, uciekając przed życiem, które wiodła do tej pory. Irina wkrótce zostaje osobistą asystentką Almy i wraz z jej wnukiem Sethem, będzie zgłębiać przeszłość swojej chlebodawczyni.
Początek książki był na prawdę bardzo obiecujący. Część wprowadzającą czytało mi się płynnie i z przyjemnością. Schody rozpoczęły się w chwili, gdy autorka wprowadza do fabuły retrospekcje z życia Almy Belasco. Nagle ze Stanów Zjednoczonych dwudziestego pierwszego wieku, przenosimy się do Warszawy roku 1939. A następnie podążamy historiami z życia Almy, przeplatanymi rozdziałami dziejącymi się współcześnie. Nie byłby to wcale taki zły zabieg stylistyczny, gdyby autorka nie przedobrzyła z ilością tematów, które poruszyła w tak krótkiej (raptem 300 stron) książce.
Momentami, czytając czułam się jakbym oglądała miks reportaży z telewizji śniadaniowej. Krótkie, pobieżnie poruszenie całkiem poważnego problemu i lecimy dalej, gdyż tak wiele jest jeszcze do powiedzenia. Holocaust Żydów w trakcie II Wojny Światowej, internowanie ludności Japońskiej mieszkającej w USA po ataku na Pearl Harbor, związki pomiędzy przedstawicielami różnych ras widziane z perspektywy lat pięćdziesiątych XX w., homoseksualizmy w tym samym czasie wydarzeń, pedofilia i wykorzystywanie nieletnich do kręcenia filmów pornograficznych, bieda w republikach powstałych po rozpadzie Związku Radzieckiego, a nawet adopcja zwierząt, które w przeszłości były poddane bestialskiemu traktowaniu - a zapewniam was, że to nie wszystkie ważne tematy, które autorka wspomniała w "Japońskim kochanku".
Każda z poruszonych kwestii mogłaby być podstawą do napisania osobnej powieści, a Allende jak wcześniej już pisałam pobieżnie wspomniała o niej w książeczce, którą na dobrą sprawę można byłoby przeczytać w dwa popołudnia. I pomimo tego, że tak doświadczona jak ona autorka stylem i konstrukcją nie zawodzi wiernych swoich czytelników, tak fabuła "Japońskiego kochanka" jest mocno rozczarowująca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz