poniedziałek, 9 maja 2016

"Nielegalni" Vincent V. Severski


Każdy chłopczyk, w pewnym wieku marzy o tym, aby zostać szpiegiem. Dzieje się to tak mniej więcej po etapie strażaka, a przed etapem lekarza ginekologa. Życie pełne przygód, szybkich samochodów, pięknych kobiet, noży ukrytych w butach i wybuchających długopisów - takie wyobrażenie tej branży mamy dzięki kultowemu cyklowi filmów o Jamesie Bondzie.

Vincent V. Severski burzy nam jednak ten wspaniały wyimaginowany świat. Przedstawia on życie szpiega jako ciężką pracę, ciągłe zmaganie się ze sobą, pozostawanie w pełnej gotowości.

Początkowo wydaje się, że mamy do czynienia z kilkoma osobnymi wątkami, które jedynie luźno łączą się ze sobą tematem wywiadu zagranicznego. Jednak czym głębiej wkraczamy w poszczególne historie, okazuje się, że zbliżają się one do siebie, aż w pewnym momencie wszystko ułoży się jak układanka, w niezwykle interesujący obraz. Do czynienia mamy z tajemnicą z okresu drugiej wojny światowej, ukrytą w zaginionych aktach NKWD. Kolejny wątek to historia rosyjskiego nielegała działającego w Szwecji - osiemdziesięciolatka, który całe swoje życie poświęcił działalności szpiegowskiej. Mamy też delikatne liźniecie sytuacji politycznej w Polsce, przez pryzmat sumienia oddanego sprawie oficera. Co najważniejsze żaden z tematów nie został potraktowany zbyt lekko. Autor bardzo poważnie podszedł do zagadnień, z pełnym profesjonalizmem opisując przedstawione wydarzenia. Nie znajdziemy więc w książce błaznowania w stylu amerykańskich superprodukcji, nie ma bijatyk na pięści, nie ma dramatycznych pościgów, nie ma mrożących krew w żyłach scen. Jest tylko twarda rzeczywistość - przepełniona rutyną i ciągłą koncentracją.

Moją uwagę przykuł przede wszystkim wątek tytułowych nielegalnych. Chodzi tutaj o oficerów, przebywający incognito w kraju inwigilowanym, którzy mają za zadanie wtopić się miejscowe służby administracyjne, w celu wykonywania zadań specjalnych dla swojego wywiadu. W powieści Severskiego mamy do czynienia z dwoma nielegalnymi. Pierwszy z nich to wspomniany już  wyżej Hans - Szwed, który tak na prawdę urodził się pod Grodnem i jeszcze jako dziecko został zwerbowany przez Rosjan do specjalnej jednostki, która wyszkoliła go na perfekcyjnego szpiega. Swoją działalność prowadzi on niewykryty już ponad pięćdziesiąt lat i mimo swojego wieku, ciągle pozostaje w czynnej służbie. Żyje w Szwecji jako pozornie zwykły obywatel - żona, syn, domek letniskowy, tragedia choroby, a wszystko to, grubą kreską oddzielone od sporządzania fałszywych dokumentów, obsługiwania skrytek, przekazywania tajnych informacji. Jest to człowiek, który zatracił się już w swojej roli. Czy ciągle jest tym kim był na początku? Czy jego szwedzka tożsamość nie stała się tą prawdziwą dla niego? W takim przypadku nie byłby on już nielegałem, a zwykłym zdrajcą swojej ojczyzny. A co z wiernością do osób jemu najbliższych - żony, która nigdy nie dowiedziała się czym tak na prawdę zajmuje się jej mąż i syna, którego zawód pozostaje ewidentnie w sprzeczności interesów z działalnością ojca?

Drugi nielegalny to Igor - Polak, przebywający na Białorisu. Tutaj mamy do czynienia z nieco odmienną sytuacją. Mężczyzna ten nie identyfikuje się w pełni ze swoją fałszywą tożsamością. W Warszawie pozostawił rodzinę, dziewczynę, do których tęskni i do których ma nadzieję wkrótce wrócić. Jest on mniej wiarygodny przez to w swojej roli, ale za to bardziej ludzki. Pozostaje tym kim się urodził, nie zatraca się, nie budzi we mnie tyle niepokoju co do słuszności postępowania. On do końca pozostaje wierny idei dla której pracuje, jednocześnie pozostając wiernym sobie.

Hans przekroczył pewną granicę. W pewnym sensie zdradził swoją misję, pozwalając aby fałszywa tożsamość przejęła kontrolę nad jego życiem. Uczucia względem żony i dziecka uczyniły go zdrajcą. Zdrajcą swojego zadania, zdrajcą ukochanych mu osób i zdrajcą względem samego siebie - gdyż wzbudziły w nim wątpliwości co do słuszności swojego postępowania. Fakt, że jest on z natury dobrym człowiekiem sprawił, że bardziej surowo ocenia się jego postępowanie. Zapewne lepiej by było, gdyby pozostał obojętny dla wszystkiego co szwedzkie, ale czy wtedy byłby na tyle wiarygodny, aby tak długo pozostawać niewykrytym?

Jestem pełna podziwu dla autora, który potrafił w stosunkowo prostych słowach, bez silenia się na psychoanalizę skłonić mnie, do tak intensywnego myślenia nad moralnością bohaterów. Jedno jest pewne. Nie potrafiłabym być nielegałem. Nie wyobrażam sobie życia w podwójnej moralności. Ale książkę uważam za bardzo dobrą. Niedługo zabieram się za dwa kolejne tomy. Mam nadzieję, że się nie rozczaruję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz