niedziela, 20 marca 2016

"Miłość w czasach zagłady" Hanni Munzer


O tragedii drugiej wojny światowej napisano już wiele książek. Wszystkie one mniej, lub bardziej, ale zawsze poruszają czytelnika. Wszak opisują wiele cierpienia - czasem przedstawiają prześladowania, czasem samą walkę, czasem ukazują dylematy moralne zabijających. Wydawałoby się, że w tym temacie nie można już napisać nic nowego.

Ale Hanni Munzer dotyka sprawy z troszkę innej strony. Snuć swoją opowieść rozpoczyna w czasach nam współczesnych. Przedstawia nam dwie kobiety: Felicity i Marthe - córkę i matkę, których życie nie układa się wzorcowo. Obie czują pustkę, której nie do końca rozumieją i nie potrafią się z nią pogodzić. Tak na prawdę nie wiedzą czego brak w ich życiu, ale jedno jest pewne  - nie ma między nimi silnej więzi emocjonalnej. Śmierć babki Felicity staje się początkiem drogi do prawdy, która zatarła się już w mrokach historii. Kobiety znajdują dziennik zmarłej, który spisany po hebrajsku skrywa dramatyczną historię jej rodziny. To dzięki niemu przenosimy się w czasie do lat dwudziestych ubiegłego wieku, do Niemiec, gdzie do władzy powoli dochodzi ruch faszystowski. Poznajemy historię małżeństwa Gustava Berchingera - lekarza pochodzenia żydowskiego i słynnej niemieckiej diwy Elizabeth Malpran. Ich szczęśliwe pożycie powoli zaczyna staczać się ku przepaści wraz  z dramatycznymi wydarzeniami, jakie rozgrywają się w latach poprzedzających wybuch drugiej wojny światowej.

"Miłość w czasach zagłady" to przede wszystkim opowieść o kobietach. O ich sile i różnych obliczach walki. Mamy tutaj matkę, która wiele jest w stanie poświęcić dla dobra swoich dzieci, mamy naiwną siedemnastolatkę, która dopiero buduje swoje poglądy na świat ją otaczający, mamy kobietę- szpiega, która marząc o karierze aktorki, realizuje się udając próżną towarzyszkę niemieckich dygnitarzy. Każda z nich na swój własny sposób bierze udział w walkach na wojennych frontach. Elizabeth dowodzi obroną spokoju swojej rodziny, Deborah, kontynuuje zadanie rozpoczęte przez matkę, ale gdy spotyka Marlene, wraz z nią podejmuje walkę dla dobra uciśnionych.

Autorka wpadła na genialny pomysł, starając się ukazać jak daleko mogą sięgać skutki wojennego okrucieństwa. Szkoda tylko że nie poświęciła tej kwestii więcej miejsca. Główny trzon powieści to historia rozgrywająca się w latach trzydziestych. Historia ta jest wyjątkowo dramatyczna i przejmująca. Zwłaszcza, że widziana oczami kobiet, które na sprawy wielkiej polityki patrzą w zupełnie inny sposób niż zaangażowani w nią mężczyźni. Na mnie jednak największe wrażenie zrobiła perspektywa wpływu, jaki wywarły wydarzenia sprzed osiemdziesięciu lat na życie młodej kobiety współcześnie żyjącej w Stanach Zjednoczonych. Fakt, że decyzje prababki wpłynęły na osobowość Felicity, na jej umiejętność tworzenia zaangażowanego związku jest wyjątkowo ciekawym spojrzeniem na sprawę. 

Część opisanych wydarzeń rozgrywa się w okupowanym przez Niemców Krakowie. Bardzo interesującym było zobaczyć znane mi miejsca oczami niemieckich kobiet, żyjących dziesiątki lat temu. Dodało to lekturze dodatkowego smaczku, który bardzo przypadł mi do gustu.

Za możliwość recenzji dziękuję wydawnictwu Insignis.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz