środa, 29 października 2014

Dlaczego czytam romanse?

Zawsze uważałam się za czytelniczkę dojrzałą, która poznała wiele stylów i gatunków, która potrafi docenić kunszt i walory artystyczne utworu. Moimi ulubionymi autorami są Marquez, Cortazar, Kundera, Hemingway. Ale przeglądając listę przeczytanych przeze mnie książek stwierdziłam iż najwięcej znaleźć można na niej romansów. Dlaczego tak się dzieje? Zapewne dlatego że jestem kobietą i co chyba nawet ważniejsze, na prawdę lubię być kobietą.

"Jeśli romans, to tylko historyczny"

Powyższą właśnie zasadą kieruję się wybierając ten gatunek literatury. Nie poruszają mnie żadne współczesne Harlequiny, w których na tropikalnych wakacjach kobieta usidla miejscowego macho, lub biedna pokojówka zostaje uwiedziona przez bogatego biznesmena. W dobrym romansie muszą być długie suknie z głębokimi dekoltami, powozy, bale do białego świtu i upojne walce. Kobieta musi być zdobywana przez mężczyznę, ale w sposób pełen elegancji i stylu. Bohater ubrany we wspaniały frak musi mieć nienaganne maniery, a szczypta nieokrzesania doda mu tylko pikanterii. Wszak prawdziwy, honorowy dżentelmen to marzenie każdej kobiety, zwłaszcza taki, który będzie bronić jej czci w pojedynku na pistolety.

Seks w romansie.

Musi być. I tutaj kolejny plus dla romansów historycznych, opisy zbliżeń w nich są mniej wulgarne, a biorąc pod uwagę okoliczności historyczne  nie wydają się też być infantylne. Wszak uwiedzione panny jako niewinne istoty swoje wrażenia opisują w słowach bardzo poetyckich i takich delikatnych. W książkach, w których akcja dzieje się współcześnie, takie opisy nasuwają skojarzenia z filmami z lekcji wiedzy o rodzinie, a nie namiętnymi uniesieniami. Do tego seks współczesny traci wiele z tajemniczości, wyjątkowości i dreszczu zrywania zakazanego owocu.

Co powinien zawierać dobry romans?

Przede wszystkim intrygę. Głównym tematem dobrego romansu wcale nie jest miłość. Przygoda spotykająca naszych bohaterów musi być pasjonująca, pełna niebezpieczeństw, uzasadniających zawiązanie się zażyłości i to ona musi być w centrum finału historii, a nie zaspokojenie namiętności. Dobrym dodatkiem do romansu jest mała szczypta fantasy, trochę magii, zjawisk nadprzyrodzonych, niespotykanych talentów bohaterów, wszystko to sprawia że książką staje się jeszcze bardziej wyjątkowa. 

Moje ulubione romanse.

To takie, które mają wszystko to co wyżej opisałam. Nie każdy będzie uważał tak samo. Ale ja, czytając właśnie takie książki czuję się bardzo kobieco. Bardzo pozytywnie odbija się to później na moim życiu małżeńskim. Muszę tylko pilnować się, żeby nie wpaść w cug czytania. Wtedy rzeczywistość zaczyna odchodzić na boczny tor, a to już jest niebezpieczne.
Na zakończenie jeszcze tylko napiszę że moje ulubione autorki to Margit Sandemo, oraz Amanda Quick, chociaż ostrożnie, im też zdarzają się czasem wpadki.

A więc Panie czytajcie romanse, a panowie cieszcie się tylko z tego... po zakończeniu książki może i wy doczekacie się namiętnej przygody.

3 komentarze:

  1. "Do tego seks współczesny traci wiele z tajemniczości, wyjątkowości i dreszczu zrywania zakazanego owocu." - to wyłacznie kwestia autorów, najprawdopodobniej nie umieją pisać o seksie, lub komponować scen erotycznych, tak by ociekały zmysłowość nie katując czytelników jednocześnie opisami anatomicznymi i wulgaryzmami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W gatunku romansu według mnie nie potrafią. Bardziej ambitna literatura potrafi jednak zaskoczyć perełkami :)

      Usuń
    2. czy ja wiem? - nawet Gretkowska pisze "momenty" bliżej pornografii niż sztuki - przynajmniej jak na mój gust.

      Usuń