czwartek, 24 listopada 2011

Shan Sa "Cztery życia wierzby"

Dziś na zdjęciu nasze polskie  wierzby. Nie są to drzewa z tytułu książki, tej jakże urodziwej chińskiej pisarki, gdyż tam były wierzby płaczące, ale myślę że te są równie urokliwe. 

Natomiast jeśli chodzi o tytułowy motyw łączący cztery opowiadania Shan Sa, to wszystko jest z grubsza naciągane. Z opisu na okładce książki dowiadujemy się że wierzba płacząca w Chinach symbolizuje śmierć i odrodzenie. Zachęcona tym motywem, jako wielbicielka ogrodnictwa, zakupiłam książkę z myślą, że dowiem się czegoś ciekawego o znaczeniu wierzby w kulturze azjatyckiej. Jednak w opowiadaniach musiałam uważnie wyszukiwać związków tytułowego drzewa z przemijaniem. 

Pierwsze opowiadanie owszem jest bardzo mocno związane z wierzbami,  jednak już w drugim mamy o nich tylko niezauważalne wręcz wspomnienie, w trzecim opowiadaniu wierzba ukazuje nam się w zupełnie innym znaczeniu, aby powrócić w czwartym króciutkim utworze.    


Książka napisana jest łatwym językiem. Czasami aż nazbyt prostym jak na tematy w niej zawarte. Dlatego też mało wiarygodne jest przeniesienie czytelnika w czasy piętnastowiecznych Chin. Momentami autorka rwie wątek myślowy i przy końcu zdania przeskakuje do zupełnie innych refleksji niż na początku. Opowiadania starają się poruszyć bardzo ważne dla autorki tematy, zmierzyć się z rozległą historią jej kraju, z kulturą, religią oraz uniwersalnymi wartościami. Wydaje mi się że to trochę za dużo jak na 175 stron, które można przeczytać w ciągu jednego popołudnia. Shan Sa chce powiedzieć wiele i widać jak bardzo się stara, jednak dla czytelnika który z niejednym punktem widzenia na przedstawione problemy się już spotkał, nie zaskakuje. Aż chce się wykrzyknąć: "Dziewczyno! To nic nowego!"

Mocnym jak dla mnie aspektem książki było  trzecie opowiadanie, rozgrywające się w latach sześćdziesiątych, w trakcie rewolucji kulturalnej Mao Zedonga. Pasja, zapamiętanie i fanatyzm ówczesnej młodzieży, w połączeniu z ich okrucieństwem i bezgraniczną wiarą w przywódcę na prawdę przeraża. Nie chciałabym mieszkać w tamtych czasach w Chinach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz