środa, 23 listopada 2011

J.R.R. Tolkien "Hobbit czyli tam i z powrotem"

 Zmierzyłam się wreszcie z Tolkienem. I widzę teraz jak wielki błąd popełniłam w przeszłości, gdy będąc jeszcze głupiutką licealistką podeszłam do "Silmarilion". Jest to bardzo ciężka pozycja w jego dorobku- tak jakby mitologia Śródziemia, której nie można czytać bez słownika. Wystraszyłam się wtedy tego autora. Z uporem maniaka twierdziłam że jego dzieła wolę oglądnąć na dużym ekranie. Ale jednak żyłka czytelnicza zwyciężyła. 
Kilka dni temu z wielkimi obawami podeszłam do "Hobbita".  Nie czytałam wcześniej żadnych opinii o książce więc nie było okazji żeby te obawy rozwiać. Jednak już od pierwszych stron wiedziałam że lektura będzie nad wyraz przyjemna. 
Dopiero później dowiedziałam się że Tolkien pisał tą książkę z myślą o swoich synach i jest ona traktowana niekiedy jako powieść dla młodzieży. I owszem mogę się z tym zgodzić. Bohaterowie są mało głębocy ich plan jest nie do końca przemyślany, po prostu wyruszają na przygodę i czas pokaże co się stanie dalej. Ale w niczym nie umniejsza to przyjemności z czytania książki. Historia jest bardzo dynamiczna i napisana z dużym rozmachem. Są gobliny (bardziej znane telewidzom jako Orki), trolle, elfy, i jest smok.
Z drużyną Krasnoludów na swoją wielką przygodę wyrusza hobbit Bilbo Baggins, który ma pełnić funkcję "złodzieja". Początkowo sam nie wie na czym ma polegać jego rola w wyprawie, ale z czasem staje się jednym z najważniejszych członków ekipy. Ratuje przyjaciół z wielu opresji. Robi to częściowo za sprawa tajemniczego pierścienia, który w mrożących krew w żyłach okolicznościach trafia do jego rąk. Tak. To jest ten sam pierścień z "Władcy Pierścienia", ale to przecież zupełnie inna historia. Nie brakuje tu także Gandalfa, który jest motorem napędzającym całą wyprawę i osobą która werbuje Bilba.
Najbardziej urzekająca dla mnie osobą jest natomiast sam narrator. Czytając książkę ma się wrażenie że opowieść snuje dobroduszny staruszek siedzący przy kominku i pykający z fajki. Dokładnie taki jak sam Tolkien ze swoich zdjęć jakie można odnaleźć w sieci.
Polecam "Hobbita" wszystkim tym którzy jeszcze nie odważyli się sięgnąć po "Władcę Pierścienia", tym którzy szukają przyjemnej i porywającej książki na jesienno zimowe wieczory, każdemu kto szuka dobrej książki. Wszak każdy szanujący się czytelnik powinien znać chociaż jedną pozycję Tolkiena.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz