sobota, 10 marca 2018

"Dziewczyna z Dzielnicy Cudów" Aneta Jadowska


Urban fantasy, to moje odkrycie kilku ostatnich lat. Choć początkowo okazjonalnie tylko czytałam książki z bohaterami rodem z baśni i horrorów, które spacerowały sobie po miastach mi współczesnych, teraz specjalnie wyszukuję już pozycji z taką tematyką. Prawdziwe królowe urban fantasy Ilona Andrews, Patricia Briggs, czy J.R. Ward to Amerykanki, postanowiłam więc sprawdzić jak w stosunku do nich radzi sobie nasza rodzima autorka Aneta Jadowska.

Moja przygoda z Panią Jadowską , zaczęła się jednak trochę niefortunnie."Dziewczyna z Dzielnicy Cudów" nie zbiera zbyt dobrych recenzji, więc nie wiem czy powinnam sobie na jej podstawie wyrabiać opinię  prozie autorki.

Akcja rozgrywa się w świecie alternatywnym, w którym nasza stolica to tak na prawdę dwa odrębne miasta - Wars, niebezpieczne miejsce, ale takie w którym życie jest możliwe, oraz Sawa miejsce, gdzie magia przejęła całkowitą kontrolę. Jedną z dzielnic Warsa jest właśnie Dzielnica Cudów - miejsce gdzie czas się zatrzymał. Tam ciągle trwa dwudziestolecie międzywojenne. Mieszkańcy poruszają się dorożkami, ulice oświetlone są gazowymi latarniami, a dziewczyny z przybytków rozkoszy mają swój szyk i klasę.

Nikita - dziewczyna Cień, najemniczka walcząca z wszelkiej maści potworami zostaje poproszona o odnalezienie Zeldy, jednej ze śpiewaczek z nocnego klubu znajdującego się w Dzielnicy Cudów. Jednak swojej pełnej uwagi nie może skupić na sprawie, z powodu Robina, nowego partnera przydzielonego jej przez przełożonych, którego historia wydaje się dziewczynie bardzo niejasna i podejrzana.

Trochę dziwna wyszła ta książka Jadowskiej. Nawet jak na standardy gatunku jakim jest urban fantasy. Mieszanka kulturowa, jaką zaserwowała nam autorka może przyprawić o zawrót głowy - jest trochę świata niebezpiecznych wojowników- morderców, jest Warszawa sprzed stu lat, jest dziewczyna gotka - geniusz komputerowy, są przebłyski z mitologii nordyckiej i wiele innych drobnostek, które razem tworzą chaos trudny do ogarnięcia. Autorka zamiast w poszczególnych częściach serii pokazać nam dokładnie jeden z przejawów świata fantasy, a następny wprowadzić dopiero w kolejnym tomie, rzuciła nam pod nogi cały balast z berserkami, wilkołakami, zombie, magicznymi dzielnicami i demonicznymi rodzicami.  Za dużo tego. 

Może jeszcze kiedyś spróbuję innej książki Jadowskiej. Ale na razie potrzebuję wytchnienia od świata przez nią stworzonego. Często tak mam gdy czytam książki fantasy, ale dzieje się tak zazwyczaj po czwartym, piątym tomie, a nie już po pierwszej niezbyt długiej części. No cóż. Może fani autorki, którzy znają jej wcześniejsze pozycje, łatwiej przyswoili sobie świat Warsa. Ja jestem książką nieco zmęczona

1 komentarz:

  1. Z Jadowską jeszcze się nie zaznajomiłem, widocznie najwyższy czas, by to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń