poniedziałek, 8 kwietnia 2013

"Nasze losy są jak rzeki" Jaime Manrique


Książka ta opatrzona została podtytułem "Opowieść o kobiecie, która chciała zmienić Amerykę Południową" i opowiada historię Manueli Saenz - heroiny walk o wyzwolenie Ameryki spod Hiszpańskiej dominacji. 


W informacjach biograficznych o naszej bohaterce często pojawiają się porównania do Evity Peron, z tym zastrzeżeniem, że o tej drugiej słyszał prawie każdy, natomiast o Manueli niewiele osób. Była ona kochanką, towarzyszką, przyjaciółką i opoką słynnego Simona Bolivara- Wyzwoliciela Ameryki Południowej, twórcy Federacji Wielkiej Kolumbii. 

"Nasze losy..." to sfabularyzowana biografia, która przedstawia życie Manueli już od jej wczesnego dzieciństwa. Oczami głównej bohaterki oraz jej dwóch niewolnic widzami jak trudne było życie kobiet nie poddających się więzom obyczajowego zniewolenia w Ameryce Południowej w pierwszej połowie XIX wieku. Ostracyzm związany z urodzeniem z nieprawego łoża, kreolskie pochodzenie matki, piętno cudzołożnicy - z tym wszystkim musiała zmagać się Manuela Saenz. Wszystko to jednak było dla niej nieważne w chwilach, gdy mogła być ze swoją wielką miłością- służyć mu, chronić go, i głosić sławę Simona Bolivara. 


W jednym z numerów "Literadaru" czytałam artykuł dotyczący przedstawiania postaci kobiecych przez pisarzy - mężczyzn. Padło tam stwierdzenie, że niewielu jest takich, którzy w pełni potrafią oddać złożoność kobiecej duszy - czyniąc swoje postacie zbyt płaskimi. Niestety w przypadku Jamie Manrique muszę się zgodzić z tą tezą. Fakty z życia Manueli Saenz, czynią z tej książki pozycję, którą czyta się z zapartym tchem, wydarzenia opisane są wyjątkowo dobrze i czytelnik  podąża z uwagą za losami bohaterów. Jednak sama postać Manueli pozostawia wiele wątpliwości. Jej myśli i uczucia opisane przez Manrique robią z niej fanatyczkę z klapkami na oczach. Jako kobieta, nie czuję głębi w postaci bohaterki tej książki, nie potrafię się z nią solidaryzować. 




"Nasze losy..." to książka, którą wyłowiłam z kosza z "Tanią książką", kosztowała mnie jedynie 5 zł, a dzięki niej poznałam dokładniej wyjątkowo istotny wycinek z historii Ameryki Południowej. Uważam że było warto, zwłaszcza że czytało się ją bardzo przyjemnie.

2 komentarze:

  1. Ciekawe, nie słyszałam o tej książce i mam niewielkie pojęcie o Ameryce Południowej. Może czas się zainteresować. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć!
    Wiem jak odbierane są takie wiadomości, bo sama piszę bloga, ale mimo wszystko spróbuję. Wiesz dlaczego? Bo chcę pomóc koleżance. Niesamowicie utalentowana bloggerka wydała książkę, ale w naszym kraju nie wspiera się debiutantów. Książka ma same pozytywne recenzje, więc na pewno spodoba się ludziom, jeśli ją przeczytają. Może i Ty się skusisz?
    Chociaż sprawdź: www.o-k.xn.pl

    OdpowiedzUsuń